A czy Ty nadążasz za światem?

Czaro-białe telewizory, telefony na żetony, aparaty na klisze i płyty winylowe? Mam nadzieję, że nie ma osoby, która nie kojarzy tych p...

Czaro-białe telewizory, telefony na żetony, aparaty na klisze i płyty winylowe? Mam nadzieję, że nie ma osoby, która nie kojarzy tych pojęć. Ale boję się, że niedługo dla młodszych pokoleń będzie to brzmiało jak niezrozumiałe łacińskie sentencje. 


Często zdarza nam się słuchać opowieści rodziców i dziadków o tym, jak było "za ich czasów". Wiele rzeczy brzmi absurdalnie i niewiarygodnie. Tak samo będą brzmieć nasze historie o papierowych książkach, czy telefonach z małymi ekranami i przyciskami, które służyły do dzwonienia. Aha, i kiedyś pisało się też SMSy.

Więcej zdjęć z Sylwią możecie zobaczyć <tutaj> 


Jestem wdzięczna światu, że dorastałam w czasach bez tabletów i ajfonów. Kiedy nie liczyła się marka obuwia, a czas ze znajomymi spędzało się w piaskownicy lub na huśtawce, a nie w sieci. Co prawda, teraz nie wyobrażam sobie życia bez stałego dostępu do internetu w telefonie, który nieustannie noszę przy sobie (nie, nie jestem z tego dumna), ale jednak w dzieciństwie tego nie miałam. I co przeżyłam, to moje.
Połowę dzieciństwa spędziłam na trzepaku, a drugą w piachu, który później był dosłownie wszędzie (mam nadzieję, że wszyscy znacie to uczucie). I uwielbiałam te zabawy. Bardziej niż gry na komputerze (z wyjątkiem simsów, w które pewnie nawet dziś chętnie bym zagrała).
Fanką gier komputerowych nigdy nie byłam, za to planszówki pochłaniały czasem całe dnie. Do dziś uważam, że to świetna zabawa i dobry pomysł na przyjemne spędzanie czasu ze znajomymi. Bo co z tego, że macie nieograniczony kontakt dzięki internetowi, to nie to samo.

Wiecie, kiedyś dziewczynki marzyły żeby dostać baby born pod choinkę. Taką, która sika tym, co właśnie wlewa się jej do buzi. Jeszcze większy szał był na te, które robiły...kupkę. Były też fanki mówiących lalek. Naciskasz takiej na brzuszek, a ona mówi do Ciebie "mamo"! To dopiero cud technologii. Wyobrażacie to sobie?
Chłopcy woleli klocki LEGO, tak mi się przynajmniej wydaje. Zakładam, że w jakiś sposób rozwijały dziecięcą wyobraźnię, kreatywność i umiejętność logicznego myślenia. A czego takie dziecko nauczy się grając w grę, której zasady brzmią mniej więcej tak: "zabij jak najwięcej i jak najszybciej"? Pozytywną stroną utraty popularności klocków LEGO jest to, że nie musimy żyć w strachu, że nagle na jakiś nadepniemy (wszyscy wiedzą jakie to traumatyczne i bolesne przeżycie). Raczej nie można tu mówić o oszczędnościach, kiedy zamiast lego kupuje się dzieciom laptopy, tablety i gry, które również do najtańszych nie należą.



Zamiast dziwić się, że moja mama nie miała telefonu komórkowego, który mogłaby nosić przy sobie, żeby stale być w kontakcie ze światem, mnie zdumiewa fakt, że dziś każdy 7 latek ma własnego smartfona i nie odrywa od niego wzroku. Zmierzam do tego, że bardziej niż przeszłość, zastanawia mnie teraźniejszość, to jak bardzo społeczeństwo ulega pewnego rodzaju zniszczeniu. Szczerze mówiąc, boję się myśleć o przyszłości. Może każdy noworodek w prezencie od rodziców dostanie prezent z okazji narodzin, a będzie nim smartfon przyklejony do czoła (albo tablet, bo trudniej zgubić).

Świat stale się zmienia i to jest całkiem naturalne. Z pokolenia na pokolenie zmieniają się nie tylko bajki dla dzieci. Czy zmiany są korzystne czy szkodliwe? Zdecydujcie sami. Ja osobiście nie mam nic przeciwko, dopóki nie widzę dzieci zniszczonych internetem, które w głowie mają mniej niż nic. W takich momentach żałuję, że nie jestem w stanie zatrzymać czasu. Albo nawet cofnąć.


Wiecie czego jeszcze nie mieli nasi rodzice i dziadkowie? Możliwości poprzez podpisanie petycji o poprawę losu kur w Polsce za pomocą paru kliknięć. Możecie pomóc w naprawianiu świata wchodząc <tutaj> . Chyba, ze nie interesuje Was zły los zwierząt. Wtedy po prostu zignorujcie ten akapit.

You Might Also Like

0 komentarze